Dziś o słowie „NIE”.
Słowo, którego używamy wielokrotnie w ciągu dnia w różnych sytuacjach. Prywatnych, zawodowych, w kontakcie z dziećmi, wtedy gdy idziemy załatwić swoje sprawy do urzędów i innych instytucji, itd., itp.
Wokół „NIE” narosło dużo różnych mitów, półprawd, kłamstw, niezrozumienia i nadinterpretacji. I większość z nich niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.
Doskonale to tato (i mamo) pewnie wiesz, ale mimo wszystko zachęcam Cię do zatrzymania się na chwilę będąc np. na placu zabaw ze swoim dzieckiem. Posłuchaj (i wsłuchaj się) jak mówią rodzice do swoich dzieci:
Nie ruszaj tego…
Nie wchodź tam…
Nie jedz tego…
Nie bierz tego do buzi…
Nie przewróć się tylko…
Nie biegaj (bo się spocisz 😉 )…
Nie huśtaj się tak mocno…
Nie wchodź tak wysoko…
Uważaj, tylko się nie przewróć…
Albo
Uważaj, nie wbiegnij pod samochód!
My, Polacy, jesteśmy mistrzami świata w mówieniu zaprzeczeniami. Mówimy innym czego mają nie robić a nie co robić. I nie chodzi tu tylko o dzieci, ale o komunikację również pomiędzy dorosłymi:
Kochanie, nie spóźnij się proszę…
Coś Ci powiem, tylko się nie denerwuj…
Nie zrozum mnie źle, ale…
Mam ciekawą informację, tylko nie mów nikomu…
Nie zapomnij mi wysłać tego maila…
Nie przejmuj się tym…
W wielu różnych publikacjach można spotkać się z popularnym twierdzeniem, że umysł (lub podświadomość) nie rozumie słowa „nie”. Nie jest to prawdą. Umysł słyszy i rozumie słowo „nie”. Gdyby tak było rzeczywiście było, to powiedzenie do kogoś: „Nie dawaj mi teraz swojego portfela” – powinno skończyć się tym, że otrzymam czyjąś kasę 😊
Dlaczego więc jeśli mówię do dziecka „Nie biegaj”, „Nie wchodź tam”, „Nie ruszaj tego” to zwykle robi całkiem odwrotnie?
Dlaczego jeśli powiem do żony „Kochanie coś Ci powiem tylko się nie denerwuj” – to od razu zaczyna się czuć zaniepokojona? Przecież miałem inną intencję, chciałem by żona była spokojna, a dzieci mnie słuchały 😊
Słowo „nie” zestawione z poleceniem (czasownikiem) np.:
„Nie” + „denerwuj się” – umysł przecież zna znaczenie tych słów i to tam koncentruje swoją uwagę. Dlatego stan emocjonalny jakim jest zdenerwowanie jest wywoływany ponieważ na „zdenerwowanie” następuje koncentracja uwagi.
Podobnie się ma sytuacja z pozostałymi zestawieniami słowa „nie” z poleceniem. Umysł w ułamku sekundy przywołuje to na czym nam w zasadzie nie zależy w tego typu komunikatach. Chcemy by dziecko nie biegało ale umysł dziecka słyszy oprócz „nie” słowo „biegaj”.
Sytuacja z wczoraj: idzie ojciec z dzieckiem po chodniku z płyt, który lata świetności ma już za sobą. Ojciec w dobrej intencji mówi do syna: „uważaj, tylko się nie przewróć”. Chwilę po tym syn się potyka, na co ojciec reaguje: „a nie mówiłem?!”.
Intencja ojca oczywiście dobra, ale komunikat jaki dostało dziecko, skierowało jego uwagę na coś zupełnie innego (przewróć się).
Często na szkoleniach słyszę od różnych osób: „o, to teraz już nie będę używał słowa nie”. Nie chodzi o to by go nie używać, ale używać właściwie. Jest ono nam niezwykle potrzebne, chociażby w obszarze asertywności (np. asertywnej odmowy).
Cała historia z „nie” odnosi się do zestawienia tego słowa z poleceniem (i to w pewnym uproszczeniu).
Dlatego warto przede wszystkim do dzieci używać sformułowań w pozytywnej formie i mówić co mają robić a nie czego nie robić, np.:
Uważaj, nie przewróć się bo chodnik jest nie równy – Idź prosto (patrz pod nogi), itp.
Nie denerwuj się – Bądź spokojna
Nie spóźnij się – Bądź punktualnie
Nie biegnij – Zwolnij
Nie zapomnij – Pamiętaj
Itd..
Są obszary, gdzie słowo „nie” + polecenie jest wykorzystywane świadomie i „z premedytacją” ale o tym w innym wpisie.
1 Komentarz
Ja właśnie uczę sie nowej komunikacji i wymaga to ciągłego skupienia na tym co się mówi do dzieci (i do dorosłych również), czasem dopiero po fakcie łapie się na tym, ze mogłam cos powiedzieć w inny sposób. Z paru trudnych sytuacji z synkiem wyszłam obronną ręką (akceptując i nazywając uczucia, używając prostych, pozytywnych komunikatów) i widzę, że to działa, można oszczędzić sobie i dziecku nerwów:)